O zapowiedzi zwolnienia 20 tys. więźniów z zakładów karnych, rozszerzeniu dozoru elektronicznego, problemach kadrowych, wyznaczeniu ścieżki rozwoju zawodowego i ucywilnianiu Służby Więziennej mówił przewodniczący Krajowej Sekcji Służby Więziennej NSZZ „Solidarność” Andrzej Kołodziejski w rozmowie z Marcinem Krzeszowcem.

– Wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powiedziała, że polskie więzienia są przeludnione, dlatego jej celem jest zmniejszenie liczby więźniów o 20 tys. w ciągu tej kadencji, a więc czterech lat. Miały już nawet nastąpić pierwsze przedterminowe zwolnienia. Jak Pan ocenia tę decyzję?

– Jeżeli po tej zapowiedzi w ciągu czterech lat udałoby się obniżyć liczbę więźniów z 75 do 55 tysięcy, to generalnie dla Służby Więziennej byłoby to korzystne, bo zmieniłby się stosunek liczby osadzonych do funkcjonariuszy. W tej chwili w Polsce mamy jednego funkcjonariusza, który pracuje bezpośrednio z czterema osadzonymi. Dla porównania w bardziej cywilizowanych krajach jest to dwóch osadzonych na jednego funkcjonariusza. Dlatego jak najbardziej popieramy takie działania. Tym bardziej że obecnie w aresztach śledczych i zakładach karnych przebywa około 20 tysięcy osób, które mają bardzo krótkie wyroki i jeśli spełniają one przesłanki, to może warto zmienić im karę na dozór elektroniczny.

– Rozszerzenie dozoru elektronicznego to lepsze rozwiązanie niż „wsadzenie do ciupy”?

– W niektórych przypadkach jak najbardziej. Osoba, która popełniła przestępstwo, może odpokutować również przez to, że ma założoną tzw. obrożę. Tacy ludzie mogą normalnie chodzić do pracy, zajmować się rodziną i nie muszą od razu lądować w więzieniu. Więzienie to najbardziej ekstremalny środek ograniczenia wolności.

– Minister Ejchart potwierdziła również, że zlikwidowano już wszystkie z 580 cel, w których przebywało powyżej 10 osadzonych. Słyszał Pan skargi ze strony więźniów na niehumanitarne traktowanie z powodu osadzania ich w takich wieloosobowych celach?

– Na takie duże cele generalnie mówiło się, że są to „stodoły”. One istniały głównie z powodów architektonicznych, a nie dlatego że dyrektorzy chcieli je mieć w swoich jednostkach. Pojemność zakładu karnego jest ustalana w zarządzeniach wydawanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości i jeśli dyrektor zakładu miał w nim zmieścić określoną liczbę więźniów, to musiał to bezdyskusyjnie wykonać. Te cele nie zostały teraz zmniejszone, tylko po prostu część więźniów została rozwieziona do innych zakładów. To też jest dobra rzecz na przykład dla oddziałowego, który prowadzi kontrole w celach. Generalnie prowadzenie jakichkolwiek działań resocjalizacyjnych w celi, która liczy 12 czy 18 łóżek, jest słabe. Zdecydowanie lepiej pracuje się funkcjonariuszom czy wychowawcom w miejscach, gdzie jest mniejsze skupisko osadzonych.

– Nowy dyrektor generalny Służby Więziennej płk Andrzej Pecka w wywiadzie dla portalu InfoSecurity24.pl powiedział, że w tej chwili w SW jest 1802 wakatów. „Nie odczuwamy wyraźnych braków. Sytuacja kadrowa jest ustabilizowana na takim poziomie, który zabezpiecza wykonywanie obowiązków służbowych” – ocenił. Zgadza się Pan z taką opinią? Nie ma w tej chwili tragedii z zatrudnieniem?

– Nie podpiszę się pod tym stwierdzeniem. Uważam, że co do zasady wakaty nie powinny występować. Gdyby uzupełnić te brakujące 1800 stanowisk, to przykładowo przy stu zakładach karnych mielibyśmy dodatkowo 18 funkcjonariuszy na każdą jednostkę. Problem polega na tym, że od wielu lat budżet Służby Więziennej – pomimo wzrostu – nie zamyka się do końca. Część wakatów jest utrzymywana tylko po to, aby zapewnić Służbie środki finansowe na odprawy, nagrody jubileuszowe i tak dalej. Te pieniądze pochodzą ze środków przeznaczonych na uzupełnienie wakatów.

Co więcej, w budżecie brakuje pieniędzy na nadgodziny dla funkcjonariuszy. W 2019 roku Zjednoczona Prawica uchwaliła ustawę dotyczącą nadgodzin, ale nie przeznaczyła na to dodatkowych środków. My jako Solidarność zwracaliśmy wielokrotnie na to uwagę, że tych środków finansowych na Służbę Więzienną wciąż jest za mało. A przecież ani wspomniane wakaty, ani nadgodziny w służbie nie są pożądane. Trudno jest mówić o normalnej pracy, gdy ktoś przychodzi ósmy dzień z rzędu na 12-godzinną dniówkę.

Jeżeli kierownictwo uważa, że te brakujące wakaty nie są dużym obciążeniem dla służby, to proponowałbym, aby w takim samym procencie zwakatowane były Okręgowe Inspektoraty Służby Więziennej i Centralny Zarząd Służby Więziennej, bo w tej chwili brakuje ludzi w jednostkach podstawowych, a nie w centrali i okręgowych inspektoratach. Jeżeli mamy 5 czy 10 procent wakatów w zakładach karnych i aresztach śledczych, to utrzymujmy taki sam procent wakatów w Centralnym Zarządzie SW i Okręgowych Inspektoratach.

– Jakie trudności powodują w Państwa służbie braki kadrowe?

– Ludzi brakuje w jednostkach podstawowych, czyli tam, gdzie wykonywana jest najtrudniejsza praca w bezpośrednim kontakcie z osadzonymi. Brakuje nam zarówno oddziałowych, jak i wychowawców. Na każdym oddziale powinno dyżurować co najmniej dwóch oddziałowych. Z wiadomych względów nie możemy na służbie pozostawić samotnie w celi osadzonego, bo może na przykład popełnić samobójstwo. Oddziałowy musi się dwoić i troić, żeby do tego nie doszło. Gdybyśmy mieli więcej ludzi, to nie doszłoby do dramatu z Rzeszowa, gdzie zamordowana została nasza koleżanka, pani psycholog, która została w pomieszczeniu sam na sam z oprawcą. Niestety, jest nas stosunkowo mało, a służba jest trudna i niewidoczna.

– A czy zgadza się Pan ze zdaniem płk. Pecka, że niektóre piony Służby Więziennej powinny być obsadzone przez pracowników cywilnych zamiast funkcjonariuszy SW? Chodzi o stanowiska prawnicze, administracyjne, finansowe czy kadrowe.

– Myślę, że można o tym rozmawiać, ale takie zmiany należy wprowadzać ewolucyjnie, a nie rewolucyjne. I tylko pod warunkiem, że wynagrodzenia pracowników cywilnych nie będą odbiegać od tych, które otrzymywali na tych stanowiskach funkcjonariusze Służby Więziennej. Wzmocnienie cywilne stanowisk administracyjnych jak najbardziej tak, ale na normalnych, zdrowych zasadach finansowych. Solidarność jest zwolennikiem włączenia Korpusu Służby Cywilnej do Służby Więziennej.

– Czego najbardziej potrzebuje teraz Służba Więzienna? Zmian w Kodeksie karnym, likwidacji Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej czy uzupełnienia wspomnianych wakatów?

– Dla mnie priorytetem jest przede wszystkim doetatyzowanie Służby Więziennej, a więc uzupełnienie brakujących wakatów. Po drugie, wprowadzenie tego rozwiązania, o którym mówił płk Pecka, czyli Korpusu Służby Cywilnej w liczbie 3–4 tys. etatów. Dzięki temu nasza Służba wzmocniłaby się i łatwiej byłoby funkcjonariuszom wykonywać zadania, których ciągle przybywa. Co do Inspektoratu Wewnętrznego Służby Więziennej to Solidarność od samego początku kwestionowała to, ile pieniędzy jest przeznaczanych na tę instytucję. Utrzymywanie tak dużej jednostki organizacyjnej jest naszym zdaniem mało zasadne.

Chcielibyśmy także wprowadzenia przejrzystej ścieżki rozwoju zawodowego dla funkcjonariuszy. Mogę powiedzieć, że kolejne ustawy modernizacyjne dołożyły nam środków: wymieniliśmy flotę samochodów, łączność, jednostki zostały unowocześnione – korzystają na przykład z fotowoltaiki – ale nadal jesteśmy jedną nogą w PRL-u. Brakuje wśród funkcjonariuszy tego przeświadczenia, że warto się starać, bo ich rozwój zawodowy uzależniony jest wyłącznie od ich zaangażowania, kompetencji, wykształcenia i ciężkiej pracy. Żadne pozamerytoryczne elementy nie powinny decydować o ich awansie. To należy zmienić

źródło: https://www.tysol.pl/a120510-rzad-chce-wypuscic-20-tysiecy-wiezniow-przewodniczacy-solidarnosci-sluzby-wieziennej-przestrzega